wtorek, 20 sierpnia 2013

00. just the beginning


Data: 10 sierpień 2013r
Miejsce: Los Angeles, Beverly Hills

*Rose*

Usiadłam na łóżku i cicho westchnęłam. Bluzka którą trzymałam w ręku wylądowała na torbie, po którą za chwilę miał przyjść Kenny. 
- Spakowana? - do mojego pokoju wparował mój starszy braciszek i oparł się o framugę drzwi.
- Mógłbyś mnie nie wkurzać od rana? - spytałam spoglądając na niego spod byka. - Po prostu stąd wyjdź. - odparłam i wskazałam mu dłonią wyjście z nadzieją, że może po raz pierwszy mnie posłucha i po prostu stąd wyjdzie. 
- Oj, PeeMee nie złość się na braciszka. - podszedł do mnie i usiadł obok mnie.
Uwielbiał mnie tak nazywać, co wiązało się z totalnym wkurwianiem mojej osoby.
- Justin, czy ty zawsze wszystko musisz komplikować?
- A czemu zawsze musisz wszystko zganiać na mnie? - spytał z wyrzutem, co sprawiło, że wywróciłam oczami. 
- Och, wybacz, ale to nie mnie zapraszają specjalnie do Londynu na pieprzone urodziny. To nie mnie zapraszają na dziesięć gali w ciągu miesiąca czy na prestiżowe imprezy z bandą rozpieszczonych gwiazd dla których liczy się tylko zdobycie uwagi - wyjaśniłam ze złością w głosie.
- Czyżbyś była zła czy zazdrosna? - zakpił, co sprawiło, że głośno wybuchnęłam śmiechem.
- A mam czego zazdrościć? Nie sądzę. Raczej czuję się w tym wszystkim poszkodowana, bo nawet nie wiesz jak bardzo niszczysz mi tym życie! - naskoczyłam na niego, krzycząc, a łzy zebrały się w moich oczach, bo tak bardzo miałam rację.
- Każdy ma jakieś marzenia, a to było właśnie moje i doskonale o tym wiesz.
- Ale dlaczego do cholery ja jestem w to wszystko wmieszana? Nie możesz porozmawiać z mamą i powiedzieć jej, że nie chcę z tobą jechać? Że wolę tutaj zostać? - powiedziałam.
- Wiesz, że wcale nie chcę cię tam zabierać. - wstał z łóżka. - Po prostu mi kazała i tyle.
- Ale ty jesteś dorosły, do cholery! Widocznie nie umiesz decydować za siebie.
- Skończyłaś już Rose? - w drzwiach nagle stanęła mama, która spoglądała na nas. - Chcę żebyś w końcu się stąd wydostała i spędziła kilka miesięcy ze swoim bratem. Musisz odpocząć, a może bardziej ja muszę odpocząć od Was i waszych kłótni, które nie ustają.
- Dziwisz się? Nie chcę być w całym tym JEGO świecie - wytłumaczyłam się.
- Starczy, ok? Pogódź się z tym, ciesz się z tego i bądź dumna z brata - odpowiedziała mi, a ja ponownie wywróciłam oczami. 
- Niszczycie mi życie - skomentowałam i wzięłam swoją walizkę.
- Zostaw, Kenny weźmie to za Ciebie - powstrzymał mnie Justin z troską w głosie.
- Dam sobie radę - odpowiedziałam sucho i ruszyłam w kierunku wyjścia, żegnając się ze swoją już ograniczoną prywatnością do minimum, już całkiem na zawsze. 
Niektórzy mówią, że wygrałam życie, mając taką rodzinę, a jak ja uważam? Że to tylko wielkie gówno, w które ja jestem wplątana. 


Data: 11 sierpień 2013r
Miejsce: Londyn, Richmond

*Vivien*

Włączyłam ostatnie już pranie tego dnia i mogłam spokojnie iść do kuchni by przygotować obiad. Mój szef spodziewał się dzisiaj kilku nowych gości dla których danie ma być tradycyjnym angielskim daniem, ale sycącym by się najedli. Postawiłam na zwykle Sunday roast* i szybko wzięłam się z jego przygotowanie. Doskonale wiedziałam co zrobić by wszyscy byli zadowoleni.
- Vivien, mogłabyś zrobić Louis'owi herbaty? - do kuchni wszedł Harry, który był przepasany jedynie białym ręcznikiem. 
Pewnie wyszedł spod prysznica.
- Dobrze, proszę pana. - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko z nadzieją, że nie zwróci mi uwagi, ze przyglądam się jego umięśnionej klatce piersiowej. 
- Nie łudź się, jestem zajęty - skomentował z zadziornym uśmiechem na twarzy, na co ja aż podskoczyłam przestraszona i odwróciłam się do niego tyłem, wracając do przygotowywania posiłku. 
Był przystojny, ale tak bardzo zapatrzony w siebie, że nic innego mnie tutaj nie trzymało jak dobrze zarobione pieniądze. I dach nad głową. To trzeba przyznać, że mimo tych wszystkich wad, gdzieś w środku mogłam znaleźć jego dobre serce i wsparcie. 
Włożyłam mięso do piekarnika, ustawiając je na dobrą temperaturę do pieczenia, po czym zabrałam się za wykonywanie sosu. Pamiętam jak w wieku 5 lat, tego przepisu uczyła mnie mama. Jak obserwowałam ją w kuchni, stojąc na wyższym taborecie i mówiłam w myśli, że nigdy nie będę w kuchni tak dobra, jak ona.
Poczułam łzy na policzku, na samo wspomnienie o tej kobiecie, jak i o moim ojcu, który zawsze podnosił mnie wysoko ku górze, kiedy wracał z pracy. Pamiętam te wieczory z nimi, kiedy oglądali ze mną moje bajki, oboje kładli do snu, układając swoje kołysanki, dopóki nie zasnęłam. Pamiętam, kiedy kupowali mi watę cukrową na niedzielnych festynach. Pamiętam wszystko. Brakuje tylko jednego. Ich we własnej osobie. Tutaj. Teraz.
- Vivien, nie zapomnij o cytrynie - do kuchni wszedł Tomlinson, który od razu do mnie podszedł. - Skarbie, co się stało? - spojrzał na mnie i uniósł mój podbródek do góry.
On jako jedyny z całej piątki był dla mnie cholernie dobry i wspierał we wszystkim. 
- Nie nic. - odparłam uśmiechając się. - Oczywiście, że nie zapomnę. - powiedziałam i podeszłam do czajnika by zalać herbatę wrzącą wodą. 
- Na pewno? - oparł się o blat i skrzyżował ręce na piersi. 
- Tak, tak. Po prostu chwila słabości. - powiedziałam. - Wiesz może kto tu dzisiaj będzie? - wymieszałam sos i spojrzałam na niego. 
- Justin Bieber z siostrą. - powiedziała biorąc ode mnie filiżankę. 
- A jak im nie posmakuje?
- Twoje jedzenie jest niesamowite Viv! Na pewno im posmakuje! 
Uśmiechnęłam się do niego niepewnie, po czym powróciłam do wykonywania swojego zadania.
- Pomóc Ci w czymś może? - spytał z troską. 
- To nie Twoje zadanie, Lou - do kuchni wszedł Harry i cmoknął swoją miłość w policzek. 
- Haruje cały dzień, należy jej się odpoczynek - zaczął mnie bronić.
- To moja praca, Louis - odpowiedziałam.
- Właśnie - potwierdził moje słowa Harry i zabrał swojego chłopaka z pomieszczenia. Jego idealna sylwetka wyglądała idealnie w czarnej koszulce, że ponownie nie mogłam oderwać od niego wzroku. 
Damn it, Vivien skup się na pracy. I na tym, że będziesz dzisiaj tutaj gościć jednego z najsłynniejszych nastolatków na świecie, a ty myślisz o torsie swojego szefa, który i tak ma to wszystko głęboko gdzieś.
Wywróciłam oczami i nie zdążyłam nic innego zrobić, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Wywróciłam oczami, będąc pewna, że to listonosz, który obiecywał dzisiaj dostarczyć paczkę dla Styles'a. Skierowałam się do drzwi, po drodze wycierając ręce w czarny fartuszek, odgarnęłam włosy z czoła i otworzyłam drewniane drzwi, po czym zamarłam. 
- Hej. Czy dobrze trafiliśmy? Dom Styles'a? - usłyszałam przed sobą głos Justin'a Bieber'a, który trzymał w jednej dłoni wino a w drugiej kwiaty.
- Tak. Jak najbardziej. - odpowiedziałam i uchyliłam jeszcze szerzej drzwi wpuszczając gości do środka.
- Miło mi cię poznać. - powiedział Justin i uścisnął moją dłoń.
- Mi również, proszę pana. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się odbierając od niego kwiaty.
- Zapraszam do salonu, gdzie jest mój szef.
- Twój szef? To znaczy, że tutaj pracujesz.? - powiedział Bieber i się uśmiechnął.
- Tak. Sprzątam gotuję i wiele wię...
- Vivien, chyba coś ci się pali! - usłyszałam ponury głos mojego szefa.
- Przepraszam. - powiedziałam i skierowałam się do kuchni. 
Sos będący na kuchence, wytwarzał niemiły zapach, ale zdążyłam na czas go uratować, mieszając szybko drewnianą łyżką. Doprawiłam go nieco, po czym upewniłam się, że wszystko jest bezpieczne. 
Odetchnęłam z ulgą i wróciłam do salonu, gdzie goście głośno się śmiali, oprócz jednej osoby. Młodej dziewczyny, którą doskonale znałam. Nie wyglądała na zadowoloną, tym bardziej na szczęśliwą. Wymieniłyśmy między sobą krótkie, znaczące spojrzenia, a ja już wiedziałam, że to nie jest osoba, z którą chciałabym się zaprzyjaźnić. Miałam wrażenie, że patrzy na wszystkich z góry. Tak też mówili inni. Chociaż.. opinia innych to tylko czyste gówno, które jest rozsyłane dookoła w celu obudzenia fałszywych informacji. I ja doskonale coś o tym wiedziałam. 
- Podać coś do picia? - spytałam grzecznie.
- Przynieś proszę kieliszki na wino. - odparł Harry.
- Mogłabym poprosić kawę? - w końcu odezwała się dziewczyna.
- Już przynoszę. - uśmiechnęłam się i skierowałam do kuchni.

*Rose*

Miałam nadzieję, że ten cały obiad się skończy szybko, ale po jednym skończonym winie przyszła pora na następnie i następne, a ja już serdecznie miałam dość towarzystwa One Direction i Justin'a Bieber'a.
- Rose, nie masz ochoty na coś innego? - usłyszałam głos Harr'ego, który wyrwał mnie z własnych myśli.
- Mam ochotę stąd wyjść. - rzuciłam cicho, ale na szczęście nikt nie usłyszał, no prawie nikt.
Młoda dziewczyna, która stała w drzwiach spojrzała się na mnie, po czym speszona odwróciła wzrok sugerując, że przyniesie deser. 
- Nie, dziękuję Harry. - uśmiechnęłam się sztucznie, kiedy przypomniałam sobie, że chłopak wciąż czeka na moją odpowiedź. 
- Justin - odwróciłam się do mojego brata. - Czy możemy jechać do hotelu? Chciałabym odpocząć - poprosiłam tak miłym tonem, jaki jeszcze nigdy nie wyszedł z moich ust.
- Wybacz, PeeMee - powiedział lekko wstawiony po dawce alkoholu - Ale mamy z chłopakami ważne sprawy do omówienia - odpowiedział, a ja wywróciłam oczami, a zarazem zdenerwowałam się jeszcze bardziej na myśl o tym jak mnie nazwał.
- Dlaczego PeeMee? - zainteresował się Harry, spoglądając to na mnie to na mojego brata.
- Kiedy byliśmy mali to Ro... - zasłoniłam mu usta dłońmi.
- Powiesz słowo, a obiecuję, że to ja powiem coś żenującego na Twój temat - zagroziłam mu, ale widziałam tylko rozbawienie w jego oczach. 
- No przestań, nie pochwalisz się? - spytał loczek. 
- Nie tym razem - odpowiedziałam szybko, a kiedy odsłoniłam usta Justina dłonią, mój brat się cicho zaśmiał. - Wrócę sama do hotelu - wstałam z miejsca, ale on złapał mnie za nadgarstek. 
- Jesteś pod moją opieką, nie zapominaj o tym. 
- To będzie twoja wina, jeśli zostanę porwana, zgwałcona, a ty zostaniesz wujkiem wcześniej niż ci się wydaje. - odparłam uradowana doborem słów i wstałam z miejsca, kierując się do wyjścia. 
- Stój, PeeMee. - Justin szybko znalazł się obok mnie a ja widziałam jak ledwo trzyma się na nogach. 
Ależ On ma słabą głowę. 
Zaśmiałam się pod nosem i go przytrzymałam. Pierwszy raz w życiu chciałam mu pomóc, żeby nie wyszedł na pijaka przed fanami i fotoreporterami, którzy oblegiwali dom Styles'a od samego naszego wejścia. 
- Ty też musisz odpocząć, Bieber. - oznajmując, a chłopacy doskonale wiedzieli, że to oznacza koniec imprezy. 
Złapałam go pod ramię i po raz pierwszy nasza relacja nie będzie udawana przed kamerami. 
- Do zobaczenia, chłopacy - pożegnał się Justin, kiedy ja w tym czasie otworzyłam drzwi.
- Pomóc Ci? - spytał Zayn, który jako jedyny zaliczał się do bardziej trzeźwych.
- Nie, dzięki - odparłam szorstko i zanim wyszli 'do ludzi', nakazałam Justinowi, aby założył swoje okulary przeciwsłoneczne na nos. Co z tego, że była północ. Ludzie i tak będą się z tego śmiać, a nie go za to oceniać. Wolałam, żeby zwrócili uwagę na to, a nie na jego stan nietrzeźwości. 
Wyszłam za próg domu i od razu poczułam na sobie rześkie, zimne powietrze. Żałowałam, że nie wzięłam czegoś cieplejszego od zwykłej podkoszulki z hipsterskim napisem, ale nie spodziewałam się, że mój brat zaleje się w trzy dupy i to ja będę tą, która teraz mu będzie pomagać.
Jedyne co widziałam to flesze aparatów, nic innego. Trudno było mi się skupić na idealnie wyłożonej kostce, która prowadziła prosto do ulicy. Te hieny wszystko utrudniały. 
- Czy możecie proszę odsunąć się od mojego domu? - nietrzeźwy Harry wybiegł na ganek próbując przegonić fotoreporterów, ale zwrócił jedynie tym na siebie uwagę co spowodowało kolejną falę ciekawskich pytań w jego stronę.
Z domu wybiegł Zayn, wprowadzając Styles'a do domu i podchodząc do mnie. 
- Tutaj jest mój samochód. - wskazał palcem na ciemny samochód po drugiej stronie.
Tak bardzo nie chciałam teraz do niego wsiadać, ale to było jedynie wyjście by dostać się do hotelu w krótkim czasie z pijanym Bieber'em, który zachowywał się jak małe dziecko.
Skierowałam się z nim w tamtym kierunku, przy okazji próbując się nie potknąć i pilnując Justina, aby nie upadł. 
Kiedy dotarliśmy do czarnego Bentley'a, usadowiłam Justina na tylnim siedzeniu, a sama zajęłam miejsce pasażera w tym samym momencie, kiedy Zayn zatrzasnął swoje drzwi. 
Nie miałam ochoty się odzywać, tym bardziej nawiązywać z nim znajomości. Inni by za to zabili, ja wręcz przeciwnie.
Samochód ruszył z ogromną prędkością, przez co Justin tylko wywrócił się na siedzenie, tym samym się kładąc.
- Nie musisz się popisywać - syknęłam do niego, a on spojrzał na mnie przepraszająco.
- Wybacz, że chce jak najszybciej uciec od tego zoo za nami - odparł i kiedy tylko znaleźliśmy się na głównej ulicy, znacznie zwolnił. 
- Dziękuje za to, że spokojnie dojadę do hotelu zamiast zginę po drodze z rozpuszczonym członkiem popularnego zespołu - powiedziałam pod nosem, jednak na tyle głośno, żeby on mógł to usłyszeć.
- Może ci się to podobać, albo nie, ale wcale nie robię tego dla ciebie. - odparł wcale nie patrząc na mnie, ale gdzieś przed siebie.
- Wcale mi się to nie podoba. I wcale nie chciałam tutaj być! Mogłam spokojnie siedzieć sobie we własnym świecie i patrzeć przez okno jak kilku głupich paparazzi próbuje się wedrzeć do mojego domu, kiedy to moje biedne pieski na nich szczekają. Wiesz. Miałabym większy ubaw właśnie wtedy, niż w tym czasie co siedziałam w salonie Styles'a i jadłam z Wami obiad. 
- Masz groźne psy. - powiedział - Muszę sobie sprawić takiego. 
- Wyślę ci namiar na TT jak tylko wrócę do LA, ale chyba raczej tego nie przeczytasz, bo masz za dużo wielbicieli. 
- Czyżbyś czuła się zazdrosna? - spytał zadziornie, co sprawiło, że wybuchnęłam śmiechem. 
- Och, pewnie - powiedziałam jak się uspokoiłam - Bo ja marzę tylko o tym, aby tłum wiernych fanek skakał na mnie na ulicy i krzyczał na połowę świata jak to bardzo mnie kocha. Moje marzenie - powiedziałam ironicznie. 
- Wiele by za to zabiło - szybko odparł.
- Szkoda, że nie jestem jak inni - odpowiedziałam, wpatrzona w okno.
- Zauważyłem - skomentował ciszej, a ja szybko odwróciłam się w jego kierunku, nieco zbulwersowana.
Za kogo on się do chuja uważał? Bo na pewno tak nie wzbudzi do mnie swojej sympatii.
- Co masz na myśli? - warknęłam zdenerwowana.
- Nic, po prostu widzę, że nie interesuje cię takie życie jakie ma Justin czy my - bronił się.
- To źle? - drążyłam temat zainteresowana jego opinią.
- Nie, tego nie powiedziałem - zatrzymał się na parkingu przy hotelu. - Jesteś inna, co sprawia, że jesteś interesującą osobą.
- Interesującą osobą?
- Wiesz.. - urwał i złapał moje spojrzenie, po czym szybko wrócił wzrokiem na drogę. - Czasem chciałbym żyć normalnie i być normalnym nastolatkiem, ale to nudzi. Mam przy sobie teraz osoby, za którymi skoczyłbym w ogień. Które kocham i uwielbiam, a kiedy byłem zwykłym chłopakiem z Bradford nie wiedziałem komu ufać, bo nikogo nie obchodziło to kim jestem. 
- Teraz  też nie możesz ufać osobom, które poznałeś na ulicy, bo to cię zniszczy.
- Nie.. Źle mnie zrozumiałaś. Chodzi mi o to, że przez takie coś, przez taką sławę dowiedziałem się kto jest kim i komu na mnie zależy. 
- Zauważ, że stoimy w dwóch różnych punktach. Ty spełniasz marzenia i takie tam, a ja jestem i zawsze byłam tą drugą, bo nigdy nie miałam do niczego talentu. - przeniosłam wzrok na szybę a po moim policzku spłynęła łza. - Pamiętam jak próbowałam swoich sił w koszykówce, siatkówka, tańce, hokej nawet raz grałam w nogę. Nigdy nie udało mi się wygrać jakiegoś meczu. Nie miałam nawet jebanego tortu pocieszenia.. a Justin osiągnął wszystko.
- Nie czuj się przez to gorsza - powiedział w moim kierunku.
- Jak mam się nie czuć gorsza? - wybuchnęłam. - On mi zabrał wszystko, rozumiesz? Zresztą, co cię to obchodzi i po co ja Ci to mówię, masz swoje życie - otworzyłam drzwi i zamknęłam z wielką prędkością, że niejeden kierowca już by się na mnie wydarł, że zadrapałam mu jego sprzęt. 
Otworzyłam drzwi od strony Justina, w międzyczasie ocierając łzy z policzków i wzięłam go pod ramię.
- Co tam, siostra? - spytał jak gdyby nigdy nic.
- Chodźmy stąd - odparłam i poczułam jego cały ciężar ciała na sobie, aż moje nogi się lekko ugięły.
- Rose, czekaj, pomogę Ci. On nie waży jak piórko - usłyszałam męski głos za nami.
- Poradzę sobie - powiedziałam szybko i już po chwili byłam na czerwonym wejściu, które prowadziło bezpośrednio do hotelu.
Po raz pierwszy w podróży poczułam się jak w domu. Bezpiecznie, bo byłam z dala od tego idioty za nami i jego grupki przyjaciół.

*Vivien*

- Czy mogę już wziąć talerz? - spytałam się Harr'ego, który podpierał głowę na dłoni.
- Tak, tak. - powiedział podnosząc swoje ciężkie powieki. 
Próbował na mnie spojrzeć, ale strasznie opornie mu to szło.
- Może... może zaprowadzić pana do sypialni? - powiedziałam cicho. 
- Nie. Nie. Jest dobrze. Po za tym goście jeszcze nie wyszli. - powiedział z zamkniętymi oczami i wskazał dłonią na chłopaków, jakby doskonale wiedział gdzie się znajdują.
Liam siedział, a raczej leżał na kanapie a zaraz tuż obok niego Louis, który chyba pomyślał, że znajduje się obok swojego ukochanego.
Niestety nigdzie nie widziałam blondyna, który jeszcze nigdy o nic mnie nie poprosił. Nie spojrzał mi w oczy, a nawet nie wymówił mojego imienia.
Westchnęłam głośno i skierowałam się do kuchni z brudnymi talerzami, myśląc o dziewczynie, która dzisiaj się tutaj pojawiła.
Była inna od innych. Inne skakały im do gardeł, żeby tylko wypełnić ich zachciankę, a ona wręcz przeciwnie. Siedziała cicho, jakby jej tutaj nie było. Psychicznie może i tak było. To mnie zainteresowało. 
Kiedy odwróciłam się w kierunku kuchni, omal nie zderzyłam się z męskim torsem, na którym wylądowałby cały dzisiejszy obiad.
- Bardzo przepraszam.. - usłyszałam słodki głos blondyna, który poznałam już przy jego wizytach w tym domu, kiedy to odwiedzał swojego przyjaciela.
- Nic się nie stało - powiedziałam ze spuszczoną głową, bo wiedziałam, że mi się przygląda. - Przepraszam, muszę wracać do pracy - odpowiedziałam i chciałam go wyminąć, ale on zrobił krok w tym samym kierunku, co sprawiło, że cicho się zaśmiał. 
- Niall, nie podrywaj mojej Vivien tylko wracaj tu, bo trzeba ogarnąć chłopaków. Jutro rano mamy wywiad - przeszkodził nam Harry, a na wzmiankę o jego tonie głosu przy moim imieniu, poczułam dziwne ciepło w brzuchu, ale po chwili zgasło przypominając sobie jego prawdziwe odbicie. 
- Przepraszam. - rzuciłam jeszcze raz i dosłownie wbiegłam do kuchni obierając się o drzwi.
Licząc do 10 próbowałam uspokoić oddech, ale nadaremno.
Chciałam zostać w kuchni do czasu aż wszyscy wyjdą, ale po chwili zawołał mnie mój szef.
- Viven, Liam prześpi się na kanapie gdzie już śpi, więc przynieś mu jakiś koc i go okryj. A później naszykuj łóżko w pokoju gościnnym i zaprowadź tam Niall'a. Pamiętaj, jesteś na każde zawołanie chłopaków. - powiedział Harry i biorąc Louis'a pod rękę skierował się do swojej sypialni.
Szybko przyniosłam koc z szafy i okryłam przyjaciela Styles'a, po czym skierowałam się do pokoju gościnnego, prosząc Horan'a by szedł za mną. Chłopak zatrzymał się w łazience, a ja odetchnęłam z ulgą, bo mogłam w spokoju naszykować mu łóżko i mogłam wierzyć, że nie minę się z nim w drzwiach bądź gdziekolwiek indziej, po prostu będę już u siebie. 
Jednak los zawsze musi być przeciw mnie. Kiedy wychodziłam z pokoju, znowu natknęłam się na niego w taki sam sposób jak wcześniej. Wpadłam na niego.
- Przepraszam - cicho się zaśmiał.
- Nie masz za co - uśmiechnęłam się krótko i skierowałam się do wyjścia.
- Tak w ogóle nie miałem okazji się oficjalnie przedstawić, jestem Niall - wyciągnął w moim kierunku rękę, a ja spojrzałam na niego głupio, nie chcąc tego ciągnąć, przez co ją cofnął. - No, tak. Wiesz, jak mam na imię - zrobił głupią minę, a atmosfera między nami szybko obróciła się w jeszcze bardziej niezręczną.
- Tak, słyszę to imię setki razy dziennie. W telewizji, internecie i tutaj - odpowiedziałam. - Ale miło z Twojej strony - dodałam, aby rozluźnić atmosferę. - Ja Vivien, chociaż to pewnie też wiesz.
- Tak, wiem. Harry dużo mówi na Twój temat.. - ugryzł się w język.
- Wyobrażam sobie, jestem jego gosposią - dokończyłam za niego, a on spuścił wzrok, potwierdzając najgorsze myśli w mojej głowie, przez co tylko skierowałam się do wyjścia.
- Dobranoc, Vivien - odpowiedział, kiedy byłam już za framugą drzwi, jednak nic nie odpowiedziałam, bo po raz kolejny jedyne co czułam to tą cholerną bezsilność.

_________________________________________________

SERDECZNIE WITAMY na naszym nowym opowiadaniu z Anią! 
może niektórzy nas kojarzą z all-this-small-things, a może niektórzy są
tutaj po raz pierwszy :) w każdym razie postanowiłyśmy stworzyć coś
nowego, innego od innych opowiadań, ale mamy nadzieję, że Wam się
spodoba <3 

JEŚLI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI O NOWYM ROZDZIAŁACH,
POZOSTAWIAJCIE SWOJE TT TUTAJ - KLIK

ZWIASTUN - KLIK

mamy nadzieję, że ta historia Was zainteresuje i będziecie często do nas
zaglądać, a wtedy my często będziemy publikować coś nowego :) 

PROSIMY O SZCZERE OPINIE NA TEMAT ROZDZIAŁU!

@drowningbird
@ishippya


11 komentarzy:

  1. Cześć, cześć!
    No więc..jest fajnie. Nie powiem bo zaintrygowałyście mnie tym rozdziałem. Harry jest trochę taki..drażniący. I aww, Larry! Viv jest fajna, naprawdę. Polubiłam ją. A za to Rose - w ogóle. Nie przekonuje mnie ta dziewczyna ani trochę. Może z czasem...
    No nic. Naprawdę mi się podobało. I czekam na kolejny.
    Pozdrawiam!
    xoxo
    @cuteharreh

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie zapowiada się naprawdę ciekawie, nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału po tym wstępie i kolejnych :) Jeśli tylko dodacie obserwatorów, to będę pierwsza <3

    Weny życzę kochane :*




    Od razu zapraszam na moje opowiadanie o Niall'u >>> http://trust-your-feelings.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój Boże. Strasznie wam dziękuję, że zaprosiłyście mnie na twitterze do zajrzenia na tego bloga. Bardzo podoba mi się pomysł na opowiadanie. Jest taki inny i naprawdę rewelacyjny. Dopiero zaczynacie, a ja już stałam się fanką tego opowiadania. Jedną z rzeczy, która bardzo mi się spodobało jest wasz sposób pisania. Z niecierpliwością czekam na więcej. (:

    @meowlukes

    the-janoskians-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam cię!
    Moje odczucia do opowiadania są następujące. Najbardziej lubię postać Rose. Zaintrygowała mnie swoim zachowaniem.
    Vivien też lubię, jest cudowna.
    Denerwuje mnie natomiast Harry, ale czuję, że spodoba mi się jego postać w opowiadaniu.
    Niall jest to słodki i za to go kochamy :)

    Od razu piszę, że kocham wasze opowiadanie. Zapowiada się cholernie ciekawie i bardzo bym was prosiła dziewczyny... dodajcie kolejny rozdział jak najszybciej! Bardzo was proszę!

    Życzę wam duuuużo weny i tym samym zapraszam na moje opowiadanie z garstką magii i to dosłownie: http://i-need-you-and-your-love.blogspot.com/

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadanie bardzo mi się spodobało, już się wciągnęłam. :)
    Już wiem, że moją ulubioną postacią będzie na pewno Rose. Jestem ciekawa co będzie się działo dalej także piszcie szybko! :D
    Pozdrawiam! xx @blackstarPL
    Zapraszam też do mnie http://immaculate-as-air.blogspot.com/ :))

    OdpowiedzUsuń
  6. O MÓJ BOZE. Zapowiada sie tak cudownie ze czekanie na rozdział jest meczarnia. Rozumiem Rose, a Vivien wydaje sie dobra dziewczyna, uwielbiam Kaye Scodelario. Co do Larry'ego - oh jak cudownie! Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału <3 błagam, dodajcie jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG!
    *modli się o Zaylene*
    Znczy nie wiem czy będzie tu Zaylene czy nie.... ale jak mnie znasz(@drowningbird) wiesz, że jestem Zaylena shipper i chce jej w każdym możliwym opowiadaniu xD
    A co do opowiadania to zapowiada sie zajebiście....
    Mam nadzieje, że będziecie jej dodawać jak najcześciej ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. jeju jeju *_________*
    Dziękuję, że wysłałaś mi na TT link do tego bloga *______*
    To jest takie KLHDSIYARSDBCIDATFDSJNBXCIJLSAYTREDLGFSCNJKSA
    Nawet Larry jest *_____* Najcudowniejsze opowiadanie jakie w życiu czytałam! Nawet nie wiesz z jaką niecierpliwością czekam na nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  9. dzięki za link na TT, będę tu wchodzić. ♥ trochę boję się Rose, ale spoko :D

    * http://you-are-the-music-in-me.blogspot.com nie tak dobre, ale wiesz, jak komentarze motywują ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, naprawdę zapowiada się ciekawie już nie mogę się doczekać następnego rozdziału cesze się ze trafiłam na te opowiadanie, są w nim moi idole :) @NierrieOX

    OdpowiedzUsuń
  11. hej !
    Zakochalam sie w bohaterach ;)
    troszke ie rozczarowalam tym ze jest tu Larry no ale ...odoba mi e wasz styl pisania ;) czekam na nexta
    TT - @Arri_g

    OdpowiedzUsuń