Data: 13 września 2013r.
Miejsce: Wielka Brytania, Londyn
*Vivien*
Wielkie reflektory były rozstawione po całej sali i dawały wielkie, białe światło na wielki tort na środku i jubilata obok niego. Tęskniłam za jego dotykiem i będąc tutaj, patrząc na jego uśmiechniętą twarz, cierpiałam w środku, ale robiłam to tylko dla Rose i dla mediów, którzy interesują się każdą minutą mojego nędznego życia, a ja nie mogłam im pozwolić wygrać. Nie za taką cenę.
Zaczęłam bić brawa, kiedy Niall zdmuchnął świeczki, po wymyśleniu własnego życzenia i uśmiechnęłam się samoistnie, kiedy ten spojrzał w moją stronę, a moje serce było z tego zadowolone, pragnęło o więcej, ale i wiedziało, że takie rzeczy to tylko moja wyobraźnia.
Jednak w środku wciąż było mi smutno, od naszej popołudniowej kłótni nie rozmawialiśmy ze sobą. Rose pocieszała mnie, że mu przejdzie i sam przyjdzie do mnie, ale jakoś nie chciałam w to wierzyć.
Po spędzeniu z nim tylu czasu doskonale poznałam go i wiedziałam jaki jest i co może zrobić.
- Vivien. - ktoś mną potrząsnął.
- Co? Co? - spojrzałam.
- Popatrz kto przyszedł. - moja przyjaciółka odwróciła mnie w stronę drzwi klubu.
Stanęła w nich Amy z wielkim uśmiechem. Miała na sobie czerwoną sukienkę, która podkreślała jej kobiecie wdzięki. Wysokie szpilki, które idealnie komponowały się z jej długimi chudymi nogami.
Czułam jak zapadam się pod ziemie, choć Rose miliony razy tego wieczoru mówiła mi, jak świetnie wyglądam.
Przełknęłam głośno ślinę, wiedząc że to nie wróży nic dobrego. Szybko chwyciła w dłoń kieliszek z szampanem i zaczęła iść w kierunku solenizanta, który zdziwił się na jej widok tak samo jak reszta. Razem z moją przyjaciółką, podeszłyśmy bliżej, aby przypatrzeć się sytuacji, jak i zainteresowani całą konwersacją.
- Witaj, tatusiu - powiedziała do niego Amy z wielkim uśmiechem na twarzy, jakby miała z tego satysfakcję.
Coś mi umknęło albo miałam przesłuchy i byłam idiotką, że właśnie nazwała go tatą.
- Co tu robisz, Amy? To zamknięta impreza - powiedział do niej Niall poddenerwowany.
- Widocznie słabo ją strzeżesz, tak samo jak swojego przyjaciela - spojrzała w kierunku jego spodni.
- O co ci chodzi? - Niall podszedł bliżej niej.
O dziwo, słyszałyśmy każde słowo, które padało z ich ust.
Dziewczyna chwyciła jego dłoń i ułożyła na swoim brzuchu.
- Czujesz. To jest właśnie twoje dziecko, kochanie. - rzekła.
Nie miałam siły, by słuchać tego co ma do powiedzenia blondyn, czy tego co insynuowała mu dziewczyna.
Mój świat zaczął wirować. Szybkim ruchem podałam Rose szklankę i zaczęłam zbierać się do wyjścia.
Podeszłam do nich i stanęłam tuż obok dziewczyny.
- Gratulacje. Będziecie wspaniałymi rodzicami. - rzuciłam.
- Vivien, nie mam pojęcia o czym ona mówi - spojrzał raz na mnie, raz na swoją byłą przyjaciółką.
- Och, naprawdę Niall? Bo mi się wydaję, że jest całkiem odwrotnie - uniosłam swój wzrok. - Brawo, wygrałaś - skierowałam się do Amy i chciałam odejść, ale on mi przeszkodził, łapiąc mnie za nadgarstek.
- To nie moje dziecko. Nigdy nie byłem z nią w bliskich stosunkach - zaczął się tłumaczyć. - Chcę testu na ojcostwo.
- Widzisz? Gdybyś nigdy nie był z nią w bliższych relacjach, nigdy byś nie miał takich wątpliwości - przerwałam mu i wyrwałam swoją rękę.
- Może ciebie to bawi, ale mnie niekoniecznie. - wyrwałam się z jego uścisku i podbiegłam w stronę wyjścia.
Czułam jak grunt pod moimi nogami ucieka, jak gubię się w słowach, myślach. Powoli zapominałam o tym jak się oddycha.
Usiadłam na krawężniku i schowałam twarz w dłonie, poczułam jak powoli łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a ja doskonale wiedziałam, że mój sen się tutaj kończy, a jedyne co mogłam to zrobić to... to powrót do Hiszpanii.
Wstałam z krawężnika i ruszyłam przed siebie by znaleźć brata i powiedzieć, że wracam.
Zamiast go znaleźć, potknęłam się przy wysokich krawężniku i opadłam na chodnik. Łzy automatycznie zaczęły spływać po moich policzkach. Nic nie było tak, jak zaplanowała moja wyobraźnia. Chciałam odzyskać to wszystko, co zyskałam przez kilka dni. Chciałam znów czuć się ważna, a zamiast tego byłam na samym dnie koszmarów z którymi od dawna walczyłam.
- Vivien? - usłyszałam męski głos nad moją głową i miałam głęboką nadzieję, że to on.
Ten, który może mnie z tego wyciągnąć, chociaż tak bardzo go teraz nienawidziłam.
Męskie perfumy dotarły do mojej jamy nosowej, jednak nie należało one do tej osoby.
Uniosłam głowę i zobaczyłam innego chłopaka, z którym miałam coś do wyjaśnienia, jednak teraz było to mniej ważne. Było czymś, o czym zapomniałam, bo tamten dawał mi to coś, co wyrwało mnie z transu problemów. Teraz one wszystkie powróciły.
- Justin..
*Rose*
Widziałam jak Vivien wybiega z klubu, chciałam biec za nią, ale mój brat mnie zatrzymał pokazując, że pójdzie za nią.
Oparłam się o blat baru pociągając ze słomki, różowy drink, kiedy ktoś stanął obok mnie.
- Próbowałaś kiedyś poczuć się, jakbyś latała?
Odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam młodą dziewczynę.
- O co chodzi?
- No wiesz. Biały proszek, który przenosi cię do raju. - zaśmiała się.
- Nie bawię się w takie rzeczy - odpowiedziałam stanowczo.
- Och, naprawdę? Nie masz dość tego wszystkiego, co cię otacza. Związek z Zayn'em to musi być wielka sprawa.
- Skąd ty się tu wzięłaś? - zaczynałam się denerwować, a ona nadal stała przy swoim.
- Jestem tu, aby Ci pomóc - włożyła dyskretnie biały proszek pod moją torebkę i odeszła.
Idiotka.
Wywróciłam oczami i dopiłam swojego drinka. Chciałam wstać, kiedy spod torebki prawie zrzuciłam produkt, który przed chwilą dostałam. Przez dobrą minutę zaczęłam się w nią wpatrywać, jakby była to kwestia życia i śmierci.
Cóż.. była.
Jebać teraz uczucia.
Chciałam być wolna.
Wzięłam proszek, ściskając go mocno w dłoni i udałam się do łazienki, ocierając się o tańczących gości.
Zamknęłam się w jednej z kabin i usiadłam na toalecie. Nie mogłam tego zrobić. Albo przynajmniej tak mówiło mi moje cholerne sumienie.
W końcu jednak odważyłam się to zrobić. Przykucnęłam na brudnych kafelkach wysypując proszek na ubikacje, a później układając go w równej linii. Powoli nachyliłam się i zatykając jedną dziurkę nosa, wciągnęłam go do środka. Cóż pierwsze uczucie było dość nieprzyjemne, dlatego skrzywiłam się. Później jednak poczułam się nieco swobodniej.
Coś zaczęło się dziać. Coś czego nie znałam wcześniej. Coś przyjemnego, co pozwalało mi uciec od wszystkich problemów. Nagle one były dla mnie czymś błahym, czymś co nie miało dla mnie znaczenia. Zayn, Justin, ludzie ze szkoły z którymi powinnam się spotkać kilka tygodni temu. Teraz to nie było ważne. Byłam tylko ja, wolna od tego wszystkiego. Mogłam od tego uciec. Tak jak mówiła dziewczyna, czułam się jakbym od tego odlatywała. Jakbym siedziała na jakimś pięknym stworzeniu, z dala od ziemi i leciała pośród chmur. Szczęśliwa, że to jest gdzieś daleko mnie i mnie nie dosięgnie.
- Jesteś tutaj Rose? - ktoś zaczął walić w drzwi.
Wstałam z podłogi i poprawiłam sukienkę, chowając resztę białego proszku w folii w torebce.
- Tak? - uchyliłam drzwi i ujrzałam przed sobą Malik'a.
Znowu wróciłam na ziemię?
Jego twarz była trochę jakby rozmazana.
- To jak? - powiedział.
Zaczęłam się śmiać po czym oparłam o kabinę.
- Rose, czy ty coś piłaś?
- Małego kolorowego drinka. Przez słomkę. Nawet różową! - uniosłam obie dłonie do góry.
Szybko mnie za nie złapał i spojrzał na mnie z troską.
Znowu się zaczyna. Jego bohaterstwo, które zawsze było najważniejsze.
- Zawiozę Cię do hotelu - powiedział i pociągnął mnie za sobą.
- Masz na myśli do domu, nie chcę wracać do tego gównianego hotelu.. - powiedziałam niezadowolona.
- Ok, niech będzie. Pojedziesz dzisiaj do mnie - odparł pod nosem, a ja zaczęłam się cieszyć jak małe dziecko, które dostało lizaka.
- Mogę Ci ładnie podziękować? - odwrócił się w moim kierunku, zaskoczony moją wypowiedzią.
Zaśmiałam się głupio pod nosem i tym razem to ja wzięłam panowanie nad sytuacją. Kiedy tylko pociągnęłam go za sobą na zewnątrz i widziałam jak kamery są skierowane w naszą stronę, zbliżyłam się do niego i czule pocałowałam. Tak, jakby to miał być mój pierwszy pocałunek właśnie z nim. Tak, jak chciałam aby wyglądał mój pierwszy całus. Coś, czego nigdy nie zapomnę. Kierowały mną emocje, nie odpowiedzialność za swoje czyny. Byłam w siódmym niebie i nie chciałam tego zmieniać. Byłam w innym świecie.
Zayn odsunął się ode mnie i złapał mnie pod rękę prowadząc do samochodu.
Czyżby zbliżało się jakieś kazanie?
Posadził na siedzeniu i zapiął pasami.
- Nie poznaję cię Rose. Coś się stało?
- Twój przyjaciel będzie ojcem! - zaśmiałam się ściągając buty i siadając po turecku. - Też chcę mieć dziecko. Córeczkę. - dotknęłam swojego brzucha. - Byłbyś fantastycznym ojcem. - zaczęłam na nowo zakładać szpilki.
- Rose. - złapał mnie za rękę. - Nie poznaję cię.
- Jestem Rose Bieber. - uśmiechnęłam się do niego.
Wywrócił oczami i szybko skierował się na swoje miejsce kierowcy. Zapiął pasy i ruszył przed siebie.
- Zayn.. - zaczęłam.
- Co jest? - spytał skoncentrowany na drodze.
- Jedź szybciej - powiedziałam do niego, a on zdezorientowany posłuchał mojego polecenia i już po chwili samochód był rozpędzony do prędkości bliskiej 200km/h.
Zaśmiałam się niekontrolowanie, kiedy poczułam jak adrenalina znowu bierze kontrolę nad moim ciałem. Kochałam to. I uwielbiałam to, jak on siedział obok mnie.
Droga nie trwała długo i kiedy tylko znaleźliśmy się pod jego posiadłością, wysiadłam sama z samochodu, a dookoła mnie były ustawione aparaty z fleszem, które trafiały prosto na mnie. Zayn splótł nasze dłonie i wprowadził do środka. Kiedy tylko zamknął drzwi, zaczęłam go całować, bo wiedziałam, że teraz tylko tego pragnę.
- Rose - próbował odsunąć mnie do siebie, ale nie dawałam za wygraną.
Złapał mnie za nadgarstki, po czym kawałek odsunął.
- Daj spokój. Chcesz tego od kiedy mnie poznałeś i nie udawaj, że nie. - zaśmiałam się.
- Może i masz racje, ale nie chcę robić czegoś co będziesz później żałować.
- Nie będę. - znowu się zaśmiałam.
- Rose..
- Oj Zayn! Może nie będę jutro pamiętać, to nie będziesz musiał mi tego mówić. Co ty na to?
- Rose, proszę Cię. Daj mi spokój!
Zdenerwował się, co mnie trochę zdziwiło, ale i zachęciło bardziej do działań.
- Zayn.. - podeszłam bliżej. - Chcę Ciebie, tylko Ciebie, wykorzystaj to - podeszłam bliżej i delikatnie musnęłam jego usta.
- Nie, Rose. Nie będziesz tego pamiętać, nie zrobię Ci tego. - błagał.
- Pragnę Ciebie, tylko Ciebie - odpowiedziałam pełna swoich przekonań, kiedy pod wpływem jego ruchu, poczułam dreszcze na całym ciele.
Moje ciało przywarło do jego, a jego usta delikatnie muskały moje, bojąc się odpowiedzi czy reakcji.
Jego mięśnie napięły się kiedy mnie uniósł, a ja oplotłam nogami jego ciało.
- Pragnę Cię poczuć. - powiedziałam cicho, ale on doskonale to usłyszał.
Zaczął całować moją szyję cicho mrucząc. Jego zarost delikatnie mnie drapał, ale czułam się taka wolna, taka jaką zawsze pragnęłam być.
Wniósł mnie po schodach i delikatnie ułożył na łóżku na którym pewnego poranka się obudziłam.
Kołdra pachniała nim, a ja czułam jak moje ciało się odpręża.
Jego usta wędrowały od moich ust ku mojemu dekoltowi, a mój oddech automatycznie się zwiększał z każdą minutą, kiedy pragnęłam go coraz bardziej. Rozpięłam dobrze jego koszulę, nie omijając żadnego guzika, który by mi to utrudnił, kiedy on zsunął ze mnie sukienkę i jego zimne dłonie dotknęły mojego ciała. Głośno westchnęłam, kiedy jego język znalazł się przy mojej prawej piersi, a ja wbiłam palce w jego plecy. Zaczęłam mu pomagać z rozpięciem spodni, które chwile potem wylądowały na podłodze i obróciłam nas o 180 stopni.
- Nie chcę tego żałować.
- Żałuję wielu rzeczy i to na pewno nie będzie jedna z nich - zapewniłam go, a potem ogarnęły nas jeszcze większe emocje.
Moje ciało gwałtownie przywarło do niego, a nogi zadrżały. Czułam, że w każdej chwili mogą odmówić mi posłuszeństwa.
- Mmmm... - zamruczał pożądliwie do mojego ucha, po czym posadził mnie sobie na kolanach.
- Do góry. - poinstruował.
Uniosłam biodra, a on zaciągnął moją sukienkę, aż do talii. Położył swoje duże dłonie na moich udach, lekko je rozchylając, tak że teraz zwisały po obu stronach jego kolan.
Mój wzrok utonął w opalonej skórze jego torsu. Zaciągnęłam się powietrzem przez nos, gdy Zayn sięgnął po moją rękę. Przeniósł ją na swoje ramię, a za chwilę powiódł nią poniżej lewego obojczyka.
- Proszę... - powiedział, niemal błagalnie.
Puścił moją rękę, a ja ku własnemu zdziwieniu, nie przerwałam dotykać jego torsu. Mięśnie, kryjące się pod opaloną skórą, twardniały i napinały się pod dotykiem moich miękkich palców. Widziałam jak jego usta, lekko się rozchylają, kiedy przejechałam palcem wskazującym po jego sutku. Gorący oddech wydostał się z jego ust, gdy zjeżdżałam dłonią w dół jego klatki. Ostrożnie kreśliłam precyzyjne linie na jego brzuchu. Malik nie mógł oderwać ode mnie wzroku, kiedy zagłębiałam się w jego kształty. Z ciekawością podążyłam opuszkami palców do linii formującej się w literę V, pomiędzy jego biodrami. Mój dotyk jednak zastygł w miejscu, kiedy dotarłam do czarnej tasiemki, jego bokserek.
Odwróciłam twarz w jego kierunku, dając tym samym możliwość, by przywarł do mnie swoimi ustami.
Jego ręka zniknęła z mojego uda, potem usłyszałam głębokie jęknięcie, które za wibrowało w moich ustach. Odsunęłam się, by zobaczyć, jak palce Zayn'a pocierają czarny materiał bokserek. Miał zamknięte oczy, moje palce ostrożnie odgarnęły z jego czoła opadające włosy.. Mruknął cicho w odpowiedzi na mój dotyk i uśmiech pojawił się na jego twarzy.
Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie. Był praktycznie bezbronny, kiedy przyglądałam się, jak przyciska w dół swoją dłoń.
Zbliżyłam się do niego i musnęłam jego usta, po czym obojczyki, zjeżdżając w dół. Dotarłam do linii bokserek i nie opierałam się dłużej. Zrzuciłam ciemny materiał jedną ręką, kiedy drugą miałam splecioną z jego palcami. Ułatwił mi to zadanie i sam zrobił to samo z moją bielizną. Tym razem to on obrócił nas o 180 stopni i nie wahał się dłużej.
- Przepraszam, jeśli..
- Po prostu to zrób - poprosiłam i w tym samym czasie on znalazł się we mnie.
Głośno jęknęłam pod wpływem jego wolnych ruchów, które z każdą chwilą się zwiększały. Jego lewa dłoń powędrowały ku mojej piersi, którą dodatkowo pieścił, a moje emocje przeszły wszelkie granice. Nie wiedziałam już czy to moja wyobraźnia czy sen, a może ta pieprzona rzeczywistość, która mnie prześladuje od dłuższego czasu. Nie mogłam teraz o tym myśleć, bo mogłam sie skupić tylko i wyłącznie na jego ruchach.
Widziałam jak jego oczy lekko się przymykają, jak czerpie z tego przyjemność. Ja miałam to samo. Czułam każdy jego ruch, kiedy poruszał się we mnie rytmicznie. Wiedziałam, że zbliża się kulminacyjny punkt w którym wszystko sie zatrzyma i skończy, choć oboje tego nie chcieliśmy.
- Jesteś taka piękna. - wyszeptał całując mnie we włosy.
- Zayn... - szepnęłam kiedy dochodziłam.
Zbliżałam się i czułam jak za chwilę eksploduję, dojdę na sam szczyt.
I tak się stało. Zayn oddalił się ode mnie, opadając na poduszkę obok, kiedy nasze oddechy nadal nie mogły się uspokoić. Moje myśli nadal szalały dookoła tego, co właśnie zostało skończone, ale nie umiałam się teraz tym przejmować. Zaśmiałam się krótko, odwracając się w jego stronę.
- To zabawne, co właśnie zrobiliśmy - powiedziałam, a on się uśmiechnął.
- Dlaczego?
- Bo właśnie dowiodłeś tego, że od początku tego pragnęłam, ale bałam się do tego przyznać. - nie kontrolowałam tego, co mówię, ale nie żałowałam też wyznania prawdy. Zasługiwał na nią, tak samo jak ja sama.
Wziął głęboki oddech i oparł głowę o rękę kładąc się na boku.
Szybko przykryłam swoje nagie ciało czerwoną pościelą.
- Dlaczego? - spojrzał na mnie i przeczesał dłonią włosy ciągnąć za ich końce.
Wyglądał tak seksownie, miałam ochotę się na niego rzucić.
- Ale co? - rzekłam spoglądając na sufit, nie mogłam na niego patrzeć.
Peszył mnie swoim wzrokiem.
- To między nami... - jego seksowny głos odbił się echem w mojej głowie.
Wziął głęboki oddech i oparł głowę o rękę kładąc się na boku.
Szybko przykryłam swoje nagie ciało czerwoną pościelą.
- Dlaczego? - spojrzał na mnie i przeczesał dłonią włosy ciągnąć za ich końce.
Wyglądał tak seksownie, miałam ochotę się na niego rzucić.
- Ale co? - rzekłam spoglądając na sufit, nie mogłam na niego patrzeć.
Peszył mnie swoim wzrokiem.
- To między nami... - jego seksowny głos odbił się echem w mojej głowie.
- Chyba.. - zawahałam się wędrując wzrokiem po pokoju. - Chyba udaje do Ciebie całą nienawiść, aby ukryć to, co się dzieje naprawdę - wyjaśniłam i spojrzałam mu w oczy, kiedy on delikatnie się uśmiechnął.
- Ale jutro znowu powrócisz do nienawidzenia mnie - odparł smutno i wiedziałam, że miał rację.
- Może tak, bo nie będę o tym pamiętać, ale to nie znaczy, że jestem zdolna okłamać swoje serce, które zawsze będzie o tym wiedzieć - odpowiedziałam, a on delikatnie mnie pocałował.
- Obiecuję, że nie będę Ci stawać na drodze, nie patrząc na to jak bardzo bym chciał to powtórzyć - obydwoje się zaśmialiśmy, po czym położyłam głowę na jego torsie i nieświadomie zasnęłam, kiedy on jeszcze kontynuował swój monolog.
*Vivien*
Bieber stał obok mnie, wpatrzony w moją twarzy.
Czułam ja jego wzrok, jego palące czekoladowe oczy, które jakby chciały wyczytać wszystko co kryje się we mnie.
- Co się stało, Vivien?
- Nic. - starałam łzy z twarzy i wstałam.
- Przecież widzę, nic przede mną nie ukryjesz. - złapał mnie za rękę.
- Justin.. Proszę cię. Nie utrudniaj mi tego wszystkiego.
- Nie utrudniam, chcę tylko pomóc.
- Nie robisz tego, patrząc na to co się stało między nami! - podniosłam swój ton głosu, kiedy emocje przejęły nade mną kontrolę.
- Spokojnie. Wiem, że ta sprawa z Niall'em jest dla Ciebie trudna..
- Ona nosi w brzuchu jego dziecko, Justin, kiedy w tym samym czasie mówił jak bardzo mnie kocha - wydukałam przez łzy.
- Wierzysz jej?
- Ja już w nic nie wierzę. - uśmiechnęłam się sarkastycznie.
- Vivien, może spróbuj porozmawiać z nim. Przecież cię kocha.
- Prędzej wyjechałabym od Hiszpanii, niż chciałabym z nim porozmawiać. I tak. Podjęłam decyzję. Wyjeżdżam. Nawet dzisiaj jeśli jest to możliwe.
- Co? Dlaczego?
Wyglądał, jakby się przejął.
- Tak, Justin. Ale na początku, chciałabym Cię przeprosić. Za ten pocałunek. Za wszystko. Przeproś również ode mnie Rose, bo zniszczyłam jej życie.
- Nie mów tak, ona nigdy tak nie pomyślała - szybko zaprzeczył, ale ja wiedziałam swoje.
- Gdyby nie ja, nie wpadłaby w tyle problemów czy nie weszła by butami do życia One Direction. To moja wina, bo zaczełam się z nią przyjaźnić.
- Nieprawda. To Rose, ona zawsze robiła wszystko co jest zakazane, żeby pokazać mi, że czasami też się liczy i to nie jest Twoja wina, a moja, że jej na to pozwoliłem. Ponieważ przez swoją sławę zapomniałem o tym, że jesteśmy rodzeństwem. Nie obwiniaj siebie. Cieszę się, że Cię poznała, bo dzięki temu widzę jak się zmienia - żadne jego słowo nie uspokoiło mnie bardziej, sprawiło tylko że rozpłakałam się jeszcze bardziej, bo wiedziałam jak bardzo będzie mi jej brakować.
Przytulił mnie mocno do siebie, jak małe dziecko, które potrzebowało opieki. Może właśnie teraz nim byłam ,bo nie wiedziałam co robić. Mój umysł mówił co innego, a serce co innego. Byłam rozdarta między dwoma wyborami, które przyniosą zmiany do mojego życia. W mojej głowie układała się lista plusów i minusów i kiedy miałam już podjętą decyzję, zawsze któraś ze stron dodawała coś więcej i znowu znajdowałam się w wielkim bałaganie.
- A teraz skarbie, muszisz coś zrobić. Wstaniesz i pójdziesz do Niall'a, dowiedzieć się prawdy. - powiedział.
- Nie, Justin. Nie zrobię tego. Nie ma mowy. Wolałabym, żeby Styles mnie pobił piędziesiąt razy niż to by porozmawiać z Horan'em. To się skończyło. Moje fantastyczne życie w Londynie się skończyło. Nic tylko wyjechać. - odsunęłam się od niego.
- Viven, proszę przemyśl jeszcze to.
- Już podjęłam decyzję i nic jej nie zmieni.
- Jesteś tego na 100% pewna? - zapytał, a ja kiwnęłam głową.
- W takim razie nie zatrzymasz mnie przed zrobieniem tego - nie zdążyłam się zorientować co planuje, kiedy jego usta musnęły moje, a ja nie miałam nic do powiedzenia. Jego czuły dotyk przyprawiał mnie o motylki w brzuchu, a jego ciepłe ręce na mojej talii sprawiały, że miałam dreszcze na całym ciele.
Odsunęłam go od siebie łapiąc powietrze.
- Justin, nie. Proszę. - zakryłam swoje usta lewą dłonią. - Ja go kocham. - łzy spływały po moich polikach.
- A ja zakochałem się w tobie.
Spojrzałam na niego, a moje oczy szerzej się otworzyły.
- Czy ty wiesz co właśnie powiedziałeś? Zakochałeś się w osobie, której nie znasz, Justin. - wzięłam głęboki oddech.
- Wiem, Vivien. - podrapał się po karku.
Nie mogłam spojrzeć mu w oczy, zaczełam szukać jakiegoś punktu za nim, gdzie mogłabym utkiwć swój wzrok, kiedy dostrzegłam, że z klubu wychodzi Horan.
Zaczął szybkim krokiem iść w naszą stronę, a moje ciało zaczęło się trząść.
- Vivien, wszędzie Cię szukałem.. - powiedział spokojnym tonem.
- Jak widzisz jest bezpieczna - powiedział Bieber nieśmiało się uśmiechając, na co ja spuściłam głowę bojąc się, że czegoś się domyśli.
- Słuchaj, to nie jest prawda. Nie jestem w ciąży z Tą idiotką. Ona zmyśla, żebym zdobyć moją uwagę - uniosłam wzrok, kiedy był zmartwiony mówiąc to wszystko.
- Za późno, Niall. Wyjeżdżam do Hiszpanii, to już postanowione - odpowiedziałam bez wahania.
- Dlaczego? - zadał to samo pytanie, co Justin kilka chwil przed pocałunkiem na wspomnienie którego się speszyłam.
- Bo nie chcę tutaj być! - podniosłam ton swojego głosu. - Obydwaj zrobiliście wystarczająco. Dajcie mi chociaż raz zrobić coś właściwego - dodałam i ruszyłam przed siebie ze łzami w oczach.
- Vivien ja cię kocham! - słyszałam za sobą głos Horan'a, ale ja szłam przd siebie z nadzieją, że to co nadejdzie.
Babcia zawsze mówiła mi "carpie diem" więc właśnie to robię.
____________________________________
siemka. witamy przy kolejnym rozdziale, gdzie kolejne komplikacje i ciąg
dalszy bohaterek, który mamy nadzieję, że Was zaskoczył. do zobaczenia
przy następnym!
bardzo prosimy o szczere opinie, ponieważ jest to dla nas bardzo ważne! x
Następny też będzie za dwa tygodnie ? Odpisz na priv...
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i jak jestem szczęśliwa z powodu Zose to jestem zrozpaczona na myśl o Nivien czy coś takiego :)
Błagam piszcie szybko nowy rozdział zróbcie mi prezent na urodziny (były w lipcu a whatever)...
Dziękuje wam za to opowiadanie na serio... prawie tak mocno jak was <3
Jest świetny! :) xx @PollKlaudia
OdpowiedzUsuńKocham Was <3
OdpowiedzUsuńJest super fajnie, że Justin się przyznał, że zakochał się :) i jeszcze Zayn i vsojakwpwjeiebeosnwj [*] @NierrieOX
OdpowiedzUsuńO mato! Vivien nie może wyjechać! A Rose i Zayn. mm muszą być razem tak na serio! świetny rozdział, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń@ilovemybeau
Świetny ♥
OdpowiedzUsuńDlaczego mi rozdział 7 nie chce sie otworzyć? :c
OdpowiedzUsuńkiedy dodasz nn ??
OdpowiedzUsuń