niedziela, 3 listopada 2013

07. don't let me go.



Data: 02 września 2013r.
Miejsce: Wielka Brytania, Londyn


*Vivien* 

Zalewałam właśnie herbatę dla Louis'a, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Ruszyłam w tamtą stronę i dostrzegłam listonosza.
- Witaj Cody. - uśmiechnęłam się.
- Dzień dobry, Vivien. - podał mi jak zwykle listy od fanek i poranną gazetę.
- Miłego dnia. - rzucił odchodząc od drzwi, po naszej krótkiej rozmowie.
Chwyciłam gazetę i zaniosłam ją do salonu podając Louis'owi wraz z jego ulubioną herbatę. 
- Widzę, że nie lubisz się ukrywać. 
- Co? - spytałam zaskoczona jego reakcją na artykuł znajdujący się na pierwszej stronie. 
- O co Ci chodzi? - on obrócił w moją stronę gazetę, gdzie było wielkie zdjęcie moje i Niall'a. Otworzyłam oczy tak szeroko, że niejeden obcy stwierdziłby, że zobaczyłam teraz jakieś ufo, kiedy było nawet gorzej. 
To ja i Niall. 
Niall i ja.
- Przecież Harry mnie zabije! - usiadłam obok niego, a do moich oczu zaczęły napływać łzy. 
- Spokojnie, Harry.. To Harry. - czułam jak Tomlinson masuje mnie po ramieniu.
- Tak chciałaś grać?! - do salonu wbiegł rozzłoszczony Styles w koszulce i spodniach dresowych.
- To nie tak. - zaczęłam wstając z miejsca.
- Jak już wspomniałem, jesteś dziwką, która puszcza się na wszystkie strony. - zacisnął zęby.
- Styles! Ugryź się w język. - Tomlinson stanął w mojej obronie.
- Nie, Louis. On ma racje. Zawsze byłam i będę dziwką. - po policzkach spływały mi łzy. 
- Nie - zaprzeczył Louis i spojrzał na Harry'ego. - A ty się uspokój! Może to dobry pomysł, żeby.. 
- Żeby co, Tomlinson?! - krzyknął na niego mocno zdenerwowany, ale nie usłyszał odpowiedzi, przez co tylko spojrzałam na nich, uważnie śledząc ich mimikę twarzy. 
- Żeby powiedzieć wszystkim, że Cię kocham, idioto! - podniósł głos Louis. - Użyłeś Vivien jak zabawki, którą nie jest! Ona jest człowiekiem ma uczucia, a ty po prostu wykorzystałeś ją jak kupon w sklepie. Przemyśl sobie parę spraw. Pomyśl o tym co zrobiłeś. Skrzywdziłeś ją. Skrzywdziłeś mnie. Krzywdzisz wszystkich na około. Siebie nie długo też skrzywdzisz.
Czułam jak nogi uginają się pode mnie, jak płaczę jak małe dziecko, kiedy Louis krzyczał na swojego partnera. Nie chciałam aby się kłócili, tym bardziej przeze mnie.
- Najpierw pomyśl, później działaj. - zdenerwowany Tomlinson złapał mnie za rękę i wyprowadził na korytarz, gdzie zaczął ubierać buty.
- Wychodzimy Vivien. 
Nie miałam nic do powiedzenia, więc nawet nie próbowałam się sprzeciwiać, bo wiedziałam, że robi to dla mnie. Mogłam mieć przez to kłopoty, ale skoro Louis zaczął działać, Harry od razu włączał swoje myślenie i zawracał sobie głowę tylko tym, co zrobić, aby go odzyskać. Żyłam z nim zbyt długo, żeby móc to zauważyć.



Data: 09 wrzesień 2013r.
Miejsce: Londyn, Oxford Street.

*Vivien* 

Stałam w przymierzalni i przymierzałam kolejną sukienkę, która zdaniem Rose była tą jedyną.
W każdej wyglądałam zbyt grubo, albo całkowicie źle przez mój małych rozmiarów biust.
Cieszyłam się na myśl tych zakupów, ale już po czwartej sukience, miałam serdecznie dość.
Rose przymierzyła tylko trzy sukienki i dosłownie po chwili wybrała swoją wymarzoną. Zazdrościłam jej tego. Była stanowcza i jeśli coś jej się nie podobało, to mówiła to od razu nie patrząc na konsekwencje.
- Przymierz jeszcze tą. - moja przyjaciółka podała mi sukienkę o nieokreślonym kolorze.
Westchnęłam głośno po czym zasłoniłam wielka czarna zasłonę. Nie skupiałam sie na niczym innym jak na tym, jak moje drobne ciało źle pasuje do danej sukienki, a brak piersi jest w niej idealnie widoczny. 
- Wybacz, Rose, ale i ta sie do niczego nie nadaje.. - odsłoniłam materiał, ale nie widziałam tam samej Rose. 
Jorge stał tam obok niej, podając jej granatowy materiał. 
- Chyba coś ci wypadło. Przy okazji, będzie na tobie ładnie wyglądać, Rose - podkreślił jej imię z uśmiechem. 
- W zasadzie to nie dla mnie, a.. - wskazała na moją zszokowana minę i nasze spojrzenia się spotkały.
- Jorge - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Witaj siostrzyczko.  - uśmiechnął się jakby ten uśmiech miał zmienić to w jaki sposób go traktowałam. 
- Czego chcesz? Pieniędzy? 
- Chcę byś ze mną wróciła. 
- Ale ja nie chcę! - zasłoniłam czarną kotarę i zaczęłam ściągać z siebie sukienkę. 
Miałam ogromną nadzieję, że kiedy odsłonie ją ponownie, go już tam nie będzie.
Ten człowiek działał mi na nerwy bardziej niż ktokolwiek inny, a ja nie mogłam nic poradzić na jego głupotę. Policzyłam do 10, wzięłam głęboki oddech i odsłoniłam materiał. 
Miałam racje. 
Rose stała tam sama z uśmiechem na twarzy, patrząc na swoje stopy, a ja spojrzałam na nią głupio i szybko  do niej podeszłam.
- Dlaczego się tak głupio uśmiechasz? - spytałam zdezorientowana, a ona szybko na mnie spojrzała.
- Po prostu wyglądałaś przepięknie w tamtej sukience. 
- Powiedzmy, że ci wierzę. Ale i tak jej nie kupię. Źle się w niej czułam. Muszę mieć coś wygodnego co będę mogła założyć.
- Żeby Nialler mógł to później z ciebie zdjąć. 
- Przestań - zakryłam oczy.
Czułam jak staje się cała czerwona, i dosłownie zapadam się pod ziemie, gdzie znalazłabym poszukiwany spokój.
- Chodźmy szukać dalej, bo gadasz głupoty - pociągnęła mnie za sobą, a ja nie opierałam się tylko głośno zaśmiałam, przez co mój entuzjazm szybko ją zaraził i wydała z siebie podobny dźwięk. 
Kto by pomyślał, że ja Vivien, poznam kiedykolwiek taką osobę jaką jest ona i będę mogła ją nazwać swoją przyjaciółką. Całe życie mówiłam, że nie zasługuje na to, że nie mogę nikomu ufać. Miałam z tym problemy, a dzisiaj chodzę z nią po centrum handlowym i mogę jej powiedzieć wszystko.



Data: 13 września 2013r.
Miejsce: Wielka Brytania, Londyn

*Vivien*

Stałam przy kuchence, mieszając jajecznicę na dużej patelni. Obmyłam czerwonego pomidora pod zlewem i krojąc go w kostkę, dodałam do swojej potrawy. Wszystko doprawiam solem i pieprzem, po czym wyłączyłam gaz. 
W ekspresie zaparzyłam kawę i rozlałam ja do dwóch kubków. 
- Dzień dobry - usłyszałam za sobą, przez co podskoczyłam ze strachu. 
Nim zdążyłam sie odwrócić ktoś otulił mnie swoimi dłońmi wokół pasa.
Doskonale wiedziałam, że to Horan, który za pewne zwlókł sie z łóżka.
Chłopak zamruczał mi do ucha, po czym pocałował w szyje.
- Jesteś taka piękna. - powiedział a jego głos przypominał głos Boga greckiego.
Rumieńce pojawiły sie na moich policzkach. To niesamowite jak na mnie działał, a jego urok osobisty przyprawiał o motylki w brzuchu. To niesamowite jak umiał poprawić moje najgorsze przypuszczenia i zamienić je na coś całkiem odwrotnego. Na uśmiech na mojej twarzy, który tak długo sie na niej nie pojawiał. 
- Dzień dobry - powiedziałam gdy obrócił mnie przodem do siebie.
- Witaj - uśmiechnął sie i delikatnie musnął moje wargi swoimi ustami.
- Wszystkiego najlepszego. - odsunęłam sie od niego.
Zarzuciłam dłonie na jego szyje i spojrzałam w jego oczy. 
- Prezent dostaniesz wieczorem - zachichotałam.
- Nie wytrzymam do wieczora.
- Najpierw lepiej zjedz śniadanie i idź sie wykąpać. Musisz naszykować sie na imprezę. Długo dzisiaj pospałeś. - odepchnęłam go od siebie.
- Tylko pod warunkiem, że wykąpiesz się ze mną. 
- Spóźniłeś się, kąpiel mam już za sobą - odpowiedziałam i cmoknęłam w usta uciekając od niego w kierunku stołu. Usiadłam na swoim miejscu, on na swoim i wymieniając sie krótkim dialogiem, jedliśmy w spokoju śniadanie. 


*Rose* 

Przewróciłam sie na drugi bok, kiedy usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Przykryłam głowę poduszką, nie chcąc słyszeć swojego brata. 
- Szykuj sie na imprezę - rzucił w moim kierunku. 
- Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale mam dość imprez - skomentowałam. 
- Twoja wątroba nie wytrzymuje? - zaśmiał się, a ja rzuciłam w niego poduszką, którą przechwycił w locie.
- Jest godzina 13, a ty wciąż gnijesz. Kacyk to twój najbliższy przyjaciel w owym czasie.
- Zamknij się! - przykryłam się kołdrą. 
- Przede mną nie uciekniesz, Rose - dodał i podszedł zrzucając z mojego ciała ciepłą kołdrę. 
- Możesz mnie zostawić w spokoju? - powiedziałam oschle. 
- Nie, miałem sie tobą opiekować.
- Co my tu dalej robimy tak naprawdę? Co z moja szkołą? - to głupi pomysł podając w moim przypadku szkołę jako argument, ale to jedyne co mi przyszło na myśl.
- Nie ukrywaj sie za szkołą. Przecież nie chcesz do niej wrócić i nie kłam. Rose znam cie tak długo, że wiem kiedy kłamiesz. Twoje źrenice robią sie mniejsze, a usta zaciskasz w dzióbek. Na dodatek twój głos robi sie piskliwy. - zaśmiał sie.
On doskonale mnie znał choć spędziliśmy ze sobą coraz mniej czasu. Nie chciałam sie z nim dzisiaj kłócić, nie miałam na to najmniejszej ochoty.
- Jezus,wyjdź stad do cholery!
- Wstawaj. O 5 wychodzimy, zamówię ci naleśniki - poinformował mnie, a ja tylko wywróciłam oczami i czekałam aż mój brat opuści pomieszczenie.
Kiedy tak zrobił, wygramoliłam sie z łóżka i spojrzałam w kalendarz. 
Początek września. Zamiast siedzieć na lekcji fizyki, świętuje urodziny Niall'a Horan'a. Już widzę te komentarze na mój temat przez co jeszcze bardziej nie chciałam wracać do Ameryki, ale z drugiej strony nie mogłam tu dłużej zostać. 
Miałam dość. 


*Vivien*

Rozczesywałam swoje włosy po raz setny, kiedy ktoś pocałował mnie w szyje.
Ciarki przeszły całe moje ciało i lekko sie uśmiechnęłam.
Odwróciłam głowę i zauważyłam Niall'a. Z jego blond włosów kapała woda, a jedyna rzeczą w która był odziany to czerwony ręcznik owiniętych wokół jego bioder.
- Wyprasowałam ci koszule - powiedziałam do niego od razu a on szybko spojrzał na mnie, przerywając swoje czule czynności. 
- Vivien, prosiłem cie o coś - jego ton głosu od razu sie zmienił.
- Nie rozumiem o co ci chodzi..
- Nie jesteś tutaj, żeby mi gotować, prasować, sprzątać czy robić chuj wie co jeszcze - zezłościł sie. - Nie pracujesz dla mnie. 
- Spokojnie, jestem przyzwyczajona - odpowiedziałam zgodnie z prawda. 
- Ale ja nie chce byś to robiła.
- Ale Niall zrobiłam to przy okazji. Nie gniewaj sie na mnie.
Niall usiadł na łóżko i oparł sie na dłoniach. Poklepał miejsce obok siebie. Wstawszy z miejsca przy lustrze i niepewnym krokiem ruszyłam przed siebie. Kiedy próbowałam usiąść obok niego, złapał mnie za dłoń i usadowił na swoich kolanach.
- Nie rób tego więcej - powiedział, a w jego oczach była widoczna złość. 
- Ale ja sie źle czuje w obecności bałaganu - broniłam sie nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego. 
- Co jeszcze zrobiłaś? 
- Umyłam łazienkę, uporządkowałem wszystko w lodowce i.. 
- Vivien - podniósł głos. - Nie rób tego więcej! Nie chce tego, ok? 
- Co ci sie w tym nie podoba? To moja praca.
- Nie dla mnie! Jesteś moją księżniczka, nie sprzątaczką.
- Niall. To jest moje życie. To właśnie robiłam przez ostatnie kilkanaście lat, jestem do tego przyzwyczajona.
- Wolałbym jednak byś wzięła ze mną ten prysznic. Teraz nie zostawię cię nawet na chwile.
- Nawet do toalety nie mogę iść sama?
- Nie, Vivien. Bo znowu coś posprzątasz.
Szybko wstałam z jego kolan.
 - Jeśli tak bardzo ci to wszystko przeszkadza to może po prostu ja wyjdę. Wszystko będzie łatwiej. - rzuciłam i ruszyłam do wyjścia. 
- Vivien..
- Skończ - rzuciłam i wyszłam, nie czekając na odpowiedz. 
Byłam poddenerwowana jego zachowaniem. Wiedział, że to było coś, czym żyłam. Dzięki temu nadal mogłam sie utrzymać w tym wielkim mieście. Chciałam tylko pomoc, a on odbierał to jak jakaś karę którą na niego zesłałam.


* Rose*

Malowałam rzęsy, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
Był to albo Zayn albo ktoś z obsługi. Justin wchodził tutaj kiedy chciał, nawet wtedy kiedy tuż po prysznicu w samej bieliźnie szłam po ciuchy, których jak zwykle zapominałam.
Wstałam z krzesełka i ruszyłam do drzwi lekko je uchylając.
- Vivien? - zszokowana spojrzałam na swoją przyjaciółkę, które stała przed drzwiami w zmoczonych ciuchach i tuszem spływającym po jej policzkach.
- Pada. - odparła cicho.
- Chodź tutaj, trzeba Cię doprowadzić do porządku, zaraz wychodzimy - wzięłam ją za rękę, a ona się nie opierała i ruszyła za mną do łazienki. 
Zaczęłam ścierać jej policzki płynem do demakijażu i wiedziałam, że to nie tylko przez pogodę jej policzki są mokre, a makijaż znajduje się na całej twarzy. 
- Mów co się dzieje - nakazałam jej delikatnie, kiedy ona bawiła się swoimi palcami.
- Po prostu, ja zawsze chcę dobrze. Dobrze dla Niall'a, a On po prostu traktuje mnie jak porcelanę. Robię śniadanie, jest źle. Sprzątam łazienkę, jest źle. Prasuje mu koszule, jest źle...
- Vivien, słuchaj. Jesteś dla niego księżniczką, nie porcelanką. Po prostu martwi się o ciebie i wszystko co robisz. Boi się o ciebie.
- Ale ja chcę mu pomóc a nie zaszkodzić. - powiedziała cicho, wzruszając ramionami.
- Ja rozumiem, ale chłopacy tak mają, myślą po fakcie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, a ona się cicho zaśmiała.
- Tak, twój brat też.. - ugryzła się w język.
- Co masz na myśli? - spytałam zaciekawiona, szukając tuszu do rzęs w swojej kosmetyczce.
- Jesteśmy przyjaciółkami, więc.. Pamiętasz zdjęcie twojego brata jak całuje jakąś dziewczynę? 
Dopiero po chwili przypomniałam sobie zdjęcie Justin'a na pierwszej stronie Londyńskich gazet. To właśnie przez tą dziewczynę mój brat chodził rozkojarzony przez ostatnie paręnaście dni.
- To byłam ja.
- WOW! Zwolnij. Ty zrobiłaś to zdjęcie? - oparłam się o umywalkę. 
- Ja byłam tą dziewczyną, Rose - zaprzeczyła, a ja otworzyłam szeroko oczy. 
Wszystko się zgadzało. Kolor włosów, okoliczności. Przejechałam po niej wzrokiem, a ona spuściła głowę. 
- Przepraszam, to wyszło samo z siebie..
- Nie masz mnie za co przepraszać - uśmiechnęłam się do niej lekko, mimo że tego nie widziała. - Myślę, że powinnaś przeprosić jego.
- Chodzi ci o Harr'ego, Niall'a, czy Justin'a, do którego nie odzywałam się od pamiętnej sytuacji? 
- Po pierwsze, powinnaś porozmawiać z Justin'em. To on chodzi rozkojarzony przez ostatnich parę dni i nie może się na niczym skupić. Wydaje mi się, że On po prostu narobił sobie nadziei. Albo jakby to grzecznie ująć, to ty zrobiłaś mu nadzieję, tym pocałunkiem. 
- Ale ja nie chciałam. Zrobiłam to pod wpływem impulsu, nie chciałam mu mówić, dlaczego wtedy byłam smutna i zdołowana, Rose. Po za tym... nie powiedziałam ci dokładnie wszystkiego z mojego życia.
- Czyli? - próbowałam na nią nacisnąć, żeby dowiedzieć się czegoś więcej, żeby tylko jej pomóc, ale ona ponownie spuściła głowę. 
- Nie teraz, impreza za chwilę. Obiecuję, że do tego wrócimy - wstała ze swojego miejsca i spojrzała w lustro. - Jesteś magikiem. Jak Ci się to wszystko udało zrobić w kilka minut? - spytała, a ja się sztucznie zaśmiałam, będąc daleko myślami przy naszej rozmowie. - Tylko mam problem.. - zaczęła. 
- Co? Jaki? 
- Nie mam sukienki. Nie mam nic. Po tej kłótni z Niall'em wybiegłam z domu cudem łapiąc bluzę. 
- Spokojnie. Moja szafa jest przed tobą szeroko otwarta - uśmiechnęłam się.
- Jesteś moim aniołem. - zachichotała.





chciałabym Was przeprosić. rozdział powinien pojawić się tydzień temu, ale
mam nie małe problemy w szkole jak i w domu. do tego wszystkiego brakuje
mi na wszystko czasu i jestem na skraju załamania nerwowego.. nie będę
Was zamęczać moimi prywatnymi problemami. niestety wszystko przesunęło
Nam się o jeden tydzień, jak widać i kolejny pojawi się za dwa tygodnie. 
przepraszam, bo zdaję sobie sprawę, że to wszystko to moja wina.


przepraszam,
nancy.

5 komentarzy:

  1. Cóż rozdział jest super :) Dobrze, że wytłumaczyłaś dlaczego nie dodałaś rozdziału i to mi się podoba jednak szkoda, że dopiero za 2 tyg dodasz :( -wracając do rozdziału jest świetny (jak zawsze) szkoda, że nie było nic o Zaynie chciałabym żeby on i Rose się w sobie zakochali *-* Nie mogę się doczekać następnego :) @NierrieOX aa i dziękuje, że mnie informujesz o rozdziałach

    OdpowiedzUsuń
  2. hej! to nie twoja wina, każdy ma jakieś problemy, tak? nie przejmuj się. :)
    rozdział cudowny i wgl djsafkoad boski, z niecierpliwością czekam na następny <3
    @ilovemybeau

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne! mogłabym czytac bez końca :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cholernie brakuje mi tutaj Zose czy raczej Zosi bo tak ich nazywam Zosia xD
    Nie oceniajcie...
    Co do problemow porozmawiamy na priv jeśli oczywiście będziesz chciała xD
    Oczywiście ze poczekam na nowy rozdział nawet tydzień jeśli będzie trzeba :*

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny. xd
    @Hold_On_xx

    OdpowiedzUsuń